Milford Sound i słynne Mitre Peak
Ranek był zimny. Zauważyliśmy, że im dalej poruszaliśmy się w kierunku parku narodowego fiordland tym było chłodniej. Zapomniałam jednak dodać, że oprócz tego pamiętnego poranka nad Moke Lake koło Queenstown, nie padało wcale! Łańcuchy górskie rozciągające się na całej długości Nowej Zelandii dzielą kraj na znacznie rożne strefy klimatyczne. Zachodnie wybrzeże Wyspy Południowej ma najwięcej opadów w Nowej Zelandii, więc co tu dużo mówić – byliśmy szczęściarzami!
Ruszyliśmy jedyną drogą jaka prowadzi do Zatoki Milforda. W 2008 roku użytkownicy serwisu TripAdvisor uznali to miejsce za najlepsze do odwiedzenia na świecie. Było to moje „must to see” również ze względu na Mitre Peak – charakterystyczną górę o wys 1692 m n.p.m. która jest ikoną tej zatoki, jednym z najbardziej fotografowanych miejsc Nowej Zelandii. Ale zanim tam dotarliśmy sama trasa wzdłuż Milford Road była pełna atrakcji. Jest ona inaczej nazywana: World Heritage Highway, ponieważ zabiera turystów w samo serce Fiordland National Park. Trasa podobnie jak parki narodowe : Fiordland NP, Mount Cook NP, Westland, Mt Aspiring NP wpisana jest na listę UNESCO od 1990 roku. Cały ten obszar zajmuje 2.6 mln hektarów co stanowi 10% powierzchni wysp.
Do Milford Sound chcieliśmy dotrzeć jeszcze przed południem, żeby zdążyć na rejs statkiem po zatoce. Firma Jucy organizowała rejs m.in. o 11:45, na który mieliśmy zniżki z racji wypożyczonego u nich auta. Czas podróży bez zatrzymywania się to ok 2,5 h głównie ze względu na jej liczne zakręty). Dlatego „w drodze do” zatrzymaliśmy się w dwóch miejscach: w Eglinton Valley – dolinie, której szerokość wynosi od 0,5 do 2 km i została wyżłobiona przez przechodzący lodowiec. Po obu jej stronach rozciągają się fiordy.
Drugim przystankiem był Hollyford Valley Lookout, z którego rozciągał się spektakularny widok na dolinę oraz góry. Przed wielkim tunelem Homer’a staliśmy w kolejce aut, co było dziwną sytaucją jak na Nową Zelandię :) 1,2 km długi tunel robił piorunujące wrażenie. Został on wydrążony w skałach dzięki czemu możliwe jest dotarcie samochodem do Zatoki Milforda.
Do Milford Sound dotarliśmy na czas. Pomimo słońca, które dosłownie prażyło, było zimno i wietrznie. Rejs okazał się cudownym doświadczeniem. Widzieliśmy z bliska Mitre Peak, kaskady wody płynące z gór wodospadami (Stirling Falls) oraz wygrzewające się na skałach foki. Dopłynęliśmy również do miejsca gdzie zatoka łączy się z Morzem Tasmana. Tam już porządnie bujało:)
Gdy zeszliśmy na ląd zjedliśmy na parkingu „burgery home made”. Nasze zdecydowanie ulubione danie podczas podróżowania po Nowej Zelandii – szybkie i pożywne:) Następnie przeszliśmy wszystkie dostępne krótkie szlaki wzdłuż zatoki m.in: Milford Foreshore Walk, Milford Walkway oraz Viewpoint. Po zrobionej setnej fotce Mitre Peak uznaliśmy, że już wszystko tutaj zobaczyliśmy i postanowiliśmy znaleźć jeszcze za dnia nocleg. Wiedzieliśmy, że kempingi będą zatłoczone, ponieważ park narodowy Fiordland jest najpopularniejszą turystyczną destynacją.
Wolne miejsce postojowe udało się nam znaleźć w Cascade Creek, kemping standard 6$ położony koło jeziora Lake Gunn.
Z nietypowych rzeczy, które zobaczyliśmy w zatoce, był fragment staktu kosmicznego z filmu Obcy: Przymierze (Alien: Covenant)! Jednak o tym, że to jest statek oraz plan filmowy dowiedzielśmy się dopiero po premierze filmu. Wcześnie Dominik był święcie przekonany, że to naukowcy budują sobie stację aby coś tam badać ;)
Zatoka Milforda to jedno z najbardziej deszczowych miejsc na Ziemi. Zaledwie co trzeci dzień jest bezdeszczowy.
Tags:Eglinton Valley, Hollyford Valley Lookout, Mitre Peak, Zatoka Milforda
Trackback from your site.
janusz
| #
n.z. 95% kraju nie ma zasiegu. zasieg tylko w miastach i na glównych drogach. czasem trzeba przejechac 100 km zeby miec zasieg. leje. nie mozna WOGÓLE wysiadac z auta bo meszki. zawsze i wszedzie. leje. nazi department of tourism zabrania wszystkiego, wszedzie. spanie na dziko to bullshit – albo masa niemców, albo o 6tej rano przychodzi nazi i daje mandat. leje. depresja. kilo baraniny w sklepie 40 dolarów. surowej. gotowej do jedzenia nie ma. kilo czeresni 40 dolarów. leje. benzyna w cenie europy, dwa razy wiecej niz w australii. 4 razy wiecej niz US. leje. meszki. cale fjordy nie maja dróg, sa niedostepne. meszki. leje. komary i baki w arktyce to zero w porównaniu do meszek. leje. zeby znalezc miejsce na noc, trzeba pojezdzic ze 2-3 godziny, wszedzie ploty i zakazy. wszedzie!!!!! aplikacje z miejscami do spania wysylyja wzystkich niemców na malutkie parkingi na 5 aut, stoi sie drzwi w drzwi, jak przed supermarketem. jak sie stanie z boku, to mandat. leje. meszki. nie mozna zagotowac wody bo meszki. i leje. trzeba przeskakiwac wyspe z poludnia na pólnoc, albo wschód zachód zeby nie lalo. n.z. jablka po 5 dolarów za kilo. te same jablka wszedzie indziej na swiecie po 1.50 dolara. aftershave za 50 dolarów w normalnym swiecie tam kosztuje 180.
wszystkie mosty sa na jedno auto, poza Auckland. miasteczka wygladaja tak: bank, china takeout, empty store, second hand ze starymi smieciami, empty store, china takeout, second hand, bank and so on – kompletny upadek i depresja. pierwszy raz w zyciu kupowalem w second handzie. wejscie na gorace kapiele 100 dolarów. dwa razy psychopaci zagrazali mojemu zyciu (wyspa pólnocna, srodek-wschód), jeden z shotgunem. policja to ignoruje.
co by tu jeszcze? jest pare dobrych rzeczy, wymieniam zle, bo NIKT tego nie mówi. bardzo latwo zarejestrowac auto, ubezpieczenia nieobowiazkowe i tanie. przeglad co 6 miesiecy. w morzu sie nikt nie kapie, poza surferami, zimno, prady. meszki doprowadzaja do obledu.nie ma na nie sposobu. wszedzie mlodociane adolfki. tysiacami. supermarkety, maja ich 3, sa tak zle,ze nie ma co jesc. marzy sie o powrocie do swiata i normalnym jedzeniu. ogólnie marzy sie o normalnym swiecie, caly czas odlicza dni do wyjazdu . w goracych wodach maja amebe co wchodzi do mózgu. no chyba ze sie zaplaci 100 dolarów za wstep, to mówia ze nie ma ameby
Reply