lis12
Written by Justynka. Posted in Blog, Miejsca, Outback
Tą podróż planowałam bardzo długo. Pewnie gdyby nie zbieg sprzyjających okoliczności to podejrzewam, że jeszcze przez kilka miesięcy nasze oczy nie ujrzałyby czerwonej jak cegła ziemi.
Ale może zacznę od początku:)
Dzięki naszym znajomym Monice i Grześkowi, którzy również opowiadają o tym jak to się im żyje w Australii na swoim blogu Smoki i Kangury, udało się nam dotrzeć do Dominika, który pracuje w Polsce w biurze podróży „Supertramp” i organizuje wycieczki do Australii. Akurat poszukiwał kogoś, kto przewiezie samochód z Alice Springs do Melbourne. Także dzięki tzw. zasadzie: „przysługa za przysługę” mieliśmy już nasz wehikuł, który miał nas zabrać w samo serce Australii:)
Kiedy planowałam tą wycieczkę na papierze, zupełnie nie zdawałam sobie sprawy z realnych kilometrów, które mamy do przejechania. Wszystko wydawało się dość blisko i „do zrobienia”, teraz po przejechaniu 3800 kilometrów wiem już jak jeździ się po Australii i jak trzeba planować kolejne wyprawy.
cze09
Written by Justynka. Posted in Blog
Kraków – Warszawa
Żegnaj kochany Krakowie. Po 10-ciu latach mieszkania w królewskim mieście, naprawdę nie mogłam uwierzyć, że je zostawiam, choćby na rok. Nawet kiedy czekałam na dworcu głównym w Krakowie na Pendolino do Warszawy, nie docierało do mnie, że za 24 h będę w zupełnie innym świecie na drugiej półkuli.
W biegu opuściłam Kraków, myśląc, że za kilka dni tam wrócę, to było dziwne uczucie, które towarzyszyło mi przez całą moją podróż.
Stacja Warszawa
Wspaniały wieczór wśród wspaniałych ludzi. Kolacja z „Owieczkami” oraz rozmowy z Mi-Niuszką i Grzesiem spowodowały, że dalej czułam się jakbym jechała na tydzień może dwa:)
Kiedy na lotnisku żegnał nas Owca, wtedy chyba poczułam po raz pierwszy, że chyba jednak lecę gdzieś daleko. Pojawił się stres, ekscytacja i … może nawet strach przed lotem.
Pożegnaliśmy zimową Warszawę i Polskę.
Warszawa – Dubaj 3 marca 2015 13:40 – 22:15
Kontrola lotnicza przebiegła gładko, mogliśmy lecieć. Jeszcze kilka zdjęć samolotu, który jest tak ogromny, że aż trudno było w to uwierzyć. Miejsca przy oknie:) „To dzieje się naprawdę” – pomyślałam. Oczywiście popłakałam się przy starcie, musiałam dać upust moim emocjom:) Do Dubaju leciało się wspaniale, ponieważ nie odczuwaliśmy żadnych turbulencji, ja siedziałam przy oknie i mogłam podziwiać widoki oraz co najważniejsze zarówno start jak i lądowanie było bardzo delikatne.