W cztery oczy z krokodylem na Daintree River
W ostatni nasz dzień w tropikalnej północy postanowiliśmy jeszcze wcielić się w rolę bohatera filmu „Krokodyl Dundee”.
Z bólem serca żegnaliśmy naszą leśną chatkę i cały resort. Bar, w którym chcieliśmy spróbować mięsa z krokodyla okazał się zamknięty, także nie pozostało nam nic jak tylko zobaczyć je jeszcze żywe.
W miejscu gdzie przeprawialiśmy się promem, organizowane były rejsy po rzece Daintree River, w której żyły te jakże urocze zwierzęta. Starałam sobie wmówić, że pewnie są już udomowione, a jeśli nawet nie, to na pewno już oswoiły się ze stadem turystów, wlepiających w nie swoje ślepia oraz cykających tuzin zdjęć. No przecież gdyby były agresywne to zakazaliby takich wycieczek… ale czy tak faktycznie było, tego nie wie nikt… no może tylko krokodyl :)
Łódka, którą kierował sympatyczny, wesoły pan w średnim wieku nie była super stabilna. Po obu stronach siadało się na drewnianych ławkach, które posiadały tylko barierkę jako element ochronny przed wypadnięciem z łodzi. Całość poruszał mały silniczek elektryczny, który w trakcie rejsu zdążył się zepsuć i kapitan nie chcąc siać paniki nie do końca informował nas co jest grane, ale sądząc po tym, że musiał się po kostki zanurzyć w rzece i coś tam „szturał” przy silniku, oznaczało, że może być wesoło w dalszej perspektywie podróży.
Ku uciesze wszystkich, udało się ruszyć dalej i w końcu natrafiliśmy na dwa pokaźne okazy, które zaczaiły się na nas w wodzie, ale bardzo blisko brzegu. Nie podpływaliśmy zbyt blisko, co by nie prowokować bestii. A faktycznie przysparzają o gęsią skórkę. Są wielkie i bardzo spokojne… pewnie do czasu:) Obserwowały nas znudzonym wzrokiem, w końcu nie my pierwsi i nie ostatni. Cieszę się, że moja wyobraźnia nie szalała wtedy za bardzo i że wszyscy na łódce zachowali stoicki spokój. Nie mam przecież pojęcia, czy krokodyle lubią hałas czy nie i jak na niego reagują.
W drodze powrotnej mieliśmy okazję z bliska zobaczyć lasy mangrowe (namorzynowe), które występują w strefie międzyzwrotnikowej. Dla nas, żyjących w strefie klimatu umiarkowanego, to bardzo ciekawe zjawisko przyrodnicze. Rozrastają się nad brzegami mórz, oceanów oraz rzek. W zależności od poziomu wody,są okresowo zalewane i osuszane.
W taki o to sposób pożegnaliśmy tropikalny las deszczowy oraz rafę koralową i udaliśmy się tą samą drogą z powrotem do Cairns, gdzie wskoczyliśmy jeszcze wieczorem do miejskiego basenu myśląc w duchu „kiedyś jeszcze tutaj wrócimy” :)
Tags:Daintree River, krokodyl
Trackback from your site.