Mój skrawek raju – koralowe miasto
Będąc w tak dziwnym miejscu – gdzie krokodyle uniemożliwiają podziwianie rafy z brzegu, postanowiliśmy oczywiście znaleźć na to inny sposób.
Wybraliśmy się z firmą Ocean Safari na dwie rafy: Mackay oraz Undine Reefs. W Cape Tribulation można tylko posnorkować, więc jeśli ktoś chciałby nurkować to musi szukać innego miejsca (np. Cairns). Wypłynęliśmy rano szybką łódką (wyglądem przypominała żółty ponton z silnikiem :) i już po 25 minutach byliśmy na miejscu. Zaletą oferty tej firmy jest z pewnością kameralna atmosfera. Łódka zabiera tylko 25 osób. Dzięki czemu instruktor snorkelingu był w stanie „ogarnąć” całą grupę i pokazać nam co ciekawsze ryby oraz doskonale znał miejsce występowania pięknych ogromnych żółwi!
Dla mnie do dziś dnia jest to miejsce, które uważam za cud świata i raj na ziemi zarazem.
Takiej masy pięknie mieniących się w słońcu ryb i korali nie widziałam wcześniej w Cairns. Mackay i Undine były po prostu zachwycające! Dywany różnie kolorowych korali były tak płytko zanurzone w wodzie, że gdy snorkowaliśmy to dosłownie wszystko było na wyciągnięcie ręki. Uczucie błogostanu, które mnie ogarnęło wynikało z piękna i harmonii tych wszystkich małych mieszkańców rafy. Wszystkie ryby pływają gęsto koło siebie, nie przeszkadzając sobie i odnosi się wrażenie, że życie toczy się tam swoim wodnym rytmem. Temperatura oceanu to jakieś 30 stopni, co powoduje, że nie czujemy zimna i na łódkę wychodzimy jako ostatni. Smutni, że ten czas tak szybko zleciał. Dzień był gorący i słoneczny, ocean spokojny, przez co snorkowało się idealnie, nie raz po prostu tkwiliśmy w wodzie bezruchu, gdyż wtedy lepiej chłonęło się tą cała podwodną atmosferę koralowego miasta.
Żałowaliśmy kiedy powiedziano nam, że trzeba już wracać. Nie wiem ile czasu musiałabym spędzić na obserwacji rafy, żeby powiedzieć, że mam już dość. To się chyba nie potrafi znudzić, szczególnie, że za każdym razem można dostrzec inną rybę. Na dzień dzisiejszy wiemy, że wokół raf można spotkać 4 tys. gatunków ryb. A ile ich jest naprawdę, tego się chyba nigdy nie dowiemy.
Ze smutkiem zeszliśmy na ląd. Kolejne pół dnia spędziliśmy na zwiedzaniu okolicy, wspięliśmy się na porośnięte trawą i drzewami wzgórza w Cape Tribulation. A kiedy upał już maksymalnie dał się nam we znaki, całkiem przypadkiem znaleźliśmy miejsce, gdzie „lokalsi” uciekają przed palącym słońcem. Było to małe jeziorko schowane między drzewami. Zanurzenie w nim stanowiło nie lada wyzwanie, bo aż bolało! Ale po chwili, co to była za ulga :)
Wieczór spędziliśmy w Crocodilus Village, grając w Jenge i pijąc piwko w neoprenowych nakładkach, które miały za zadanie utrzymać piwo jak najdłużej zimne – działało może 5 minut :)
Niestety Kazuara wciąż nie było dane nam oglądać. I tak już zostało do naszego wyjazdu.
Jakość niektórych zdjęć nie jest najlepsza, ponieważ zostały wykonane telefonem komórkowym zamkniętym w specjalnym wodoszczelnym futerale, przez co zdjęcia nie oddają piękna i kolorów rafy.
Tags:Cape Tribulation, Mackay, Ocean Safari, rafa koralowa, Snorkeling, Undine
Trackback from your site.