wrz09
Written by Justynka. Posted in Blog, Outback
Jest taka zasada, że podróżując po Australii najważniejsze jest paliwo, a nie woda jakby się mogło wydawać. Otóż mając paliwo uda Ci się dojechać do miejsca gdzie znajdziesz wodę, ale bez paliwa nie pojedziesz nigdzie. Zgodzę się z tym w 100 procentach ponieważ mieliśmy tego gorzki przedsmak. Otóż wyjeżdżając z parku narodowego Cape Otway mieliśmy już paliwa jak kot napłakał. Nie zatankowaliśmy wcześniej do pełna kiedy była okazja, ponieważ Piotr stwierdził, że spokojnie wystarczy nam to co mamy do następnej stacji.
cze29
Written by Justynka. Posted in Blog, Miejsca, Outback
26.10.2015 Poniedziałek
Dzień zapowiadał się niestety pochmurny także ubraliśmy się ciepło i dalej ruszyliśmy w drogę. Postanowiliśmy przejechać przez Adelaide nie zatrzymując się w niej. Niewiele zatem mogę powiedzieć o jej pięknie lub jego braku. Niedaleko za Adelaide natknęliśmy się na słone jeziora, których powierzchnia była spękana, pokryta solą o różowym zabarwieniu. Gdzieniegdzie tylko można było zobaczyć małe oczka wodne. Oczywiście nie trzeba było nas namawiać, żeby wejść na jezioro i zrobić masę zdjęć. Dominik jako jedyny przeszedł chrzest, gdyż „wpadł” do jeziora, ale o dziwo nie miał mokrych butów, za to umaziane w błocie, które jak to stwierdził śmierdziało glonami. Zwał jak zwał mieliśmy z niego ubaw.
mar10
Written by Justynka. Posted in Blog, Outback
25.10.2015 Niedziela
Śmiało można powiedzieć, że Coober Pedy to miejsce szczególne i chyba jedyne takie na świecie, gdzie ludzie w większości mieszkają pod ziemią.
Jest to małe lecz najlepiej znane miasteczko położone na totalnym pustkowiu w Australii Południowej (stan South Australia). Co ciekawe jest to największe na świecie miejsce wydobycia szlachetnych opali mlecznych (white opals).
Byłam bardzo niezadowolona kiedy rano zadzwonił budzik, gdyż nie pamiętam takiego dnia kiedy spałoby mi się tak dobrze jak tutaj. Ciemno, żadnych rozpraszających świateł lamp ulicznych, totalna cisza – jedni powiedzieliby jak w grobie:) i na dodatek cudowny zapach… Nie wiem jak to możliwe, ponieważ geologiem nie jestem, ale zapach tego kamienia, w którym wykuty był pokój był istnym spa dla mojego nosa. Spało się cudownie. Żal było żegnać się z tym miejscem po tak krótkim czasie, szczególnie, że Rick okazał się bardzo rozmowny i potwierdzał, że mieszkanie pod ziemią jest po prostu wynalazkiem na miarę złota. „Dugouts” bo tak nazywają swoje domy chronią ich nie tylko przed upałami sięgającymi podczas lata 50 stopni Celsjusza, ale także przed częstymi burzami piaskowymi. Co ciekawe temperatura pod ziemią cały rok jest stabilna i wynosi 21 stopni Celsjusza, dzięki czemu nie muszą zimą używać tzw. heaterów, jak to czynią mieszkańcy Sydney.
lut06
Written by Justynka. Posted in Blog, Miejsca, Outback
Sobota 24.10.2015
Dla mnie ten dzień jest z pewnością warty zapamiętania z wielu to powodów. Dla Dominika z kolei z powodu porannej pobudki, którą zarządziłam o 4:30 rano, nie żartuję:) Chciałam zobaczyć wschód słońca na oddalonych 30 km na zachód od Uluru, Kata Tjuta zwanych po ang. The Olgas. Od wielu znajomych słyszałam same superlatywy na ich temat, także po prostu musiałam je zobaczyć. Kata Tjuta co z języka aborygęńskiego oznacza „wiele głów” to grupa położonych blisko siebie co najmniej 30-stu okrągłych czerwonych skał wyrastających z pustyni. Podobnie jak Uluru Kata Tjuta liczą 550 milionów lat i są wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Unesco.
sty05
Written by Justynka. Posted in Blog, Miejsca, Outback
23.10.2015 Piątek
Uluru!! UluUluru!! Tak właśnie Piotr wtorówał aborygeńskiemu zespołowi, którego płytę puszczał nam w aucie regularnie. Teraz wszyscy zaczęliśmy wspólnie śpiewać te słowa, bo teraz w końcu nabrały one znaczenia. Ta skała jest po prostu ogromna! Pełne słońce, niebo bezchmurne i niebieskie i ta wielka czerwona skała. Cudownie!
Ze względu na gorąc jaki panował tego dnia, na szlak staraliśmy się wyjść jak najwcześniej. Ale niestety tym razem sen wziął nad nami górę i zwlekliśmy się z łóżek dopiero po 8 rano. Na parkingu, który znajduje się centralnie przy Uluru byliśmy o godzinie 10.00, ale pomimo tego, słońce już porządnie przypiekało.