lip15
Written by Justynka. Posted in Blog, Miejsca, Outback
Wtorek, 27 Październik 2015
Zaraz po śniadaniu udaliśmy się na ekspresowe tour po miasteczku. Było nam bardzo miło, gdy pan Tomasz zaproponował że z chęcią zostanie naszym przewodnikiem. Niewielkie portowe miasteczko liczące 2 500 mieszkańców okazało się bardzo urokliwym miejscem. W 1850 roku był to jeden z najbardziej ruchliwych portów w Australii, z którego odpływały załadowane w złoto i pszenicę statki do Anglii. Nam przypadła do gustu świetnie zachowana dziewiętnastowieczna architektura domów wzdłuż rzeki Moyne oraz spokój i sielskość tego miejsca. Na wyspie Griffiths znajduje się zabytkowa latarnia morska oraz jest to dom dla tzw. mutton birds, które co ciekawe każdego roku wracają w jednakowym czasie do tego samego gniazda wykopanego w ziemi i odbywają swoje gody zawsze z tym samym partnerem. Cóż za wierne ptaki:) Akurat mieliśmy szczęście, ponieważ okres ich godów przypada początkiem listopada i wczorajszego wieczoru byliśmy świadkiem tego równoczesnego jakby zaprogramowanego powrotu ptaków do gniazd. Robiło wrażenie!
cze29
Written by Justynka. Posted in Blog, Miejsca, Outback
26.10.2015 Poniedziałek
Dzień zapowiadał się niestety pochmurny także ubraliśmy się ciepło i dalej ruszyliśmy w drogę. Postanowiliśmy przejechać przez Adelaide nie zatrzymując się w niej. Niewiele zatem mogę powiedzieć o jej pięknie lub jego braku. Niedaleko za Adelaide natknęliśmy się na słone jeziora, których powierzchnia była spękana, pokryta solą o różowym zabarwieniu. Gdzieniegdzie tylko można było zobaczyć małe oczka wodne. Oczywiście nie trzeba było nas namawiać, żeby wejść na jezioro i zrobić masę zdjęć. Dominik jako jedyny przeszedł chrzest, gdyż „wpadł” do jeziora, ale o dziwo nie miał mokrych butów, za to umaziane w błocie, które jak to stwierdził śmierdziało glonami. Zwał jak zwał mieliśmy z niego ubaw.
maj06
Written by Dominik. Posted in Wydarzenia
Kamery monitoringu szpitala Hamilton w stanie Wiktoria w dniu 20 kwietnia uwieczniły bardzo nietypową wizytę. Gdy otworzyły się automatyczne drzwi do izby przyjęć, chwiejnym krokiem, ale bardzo pewnie, wszedł mały sympatyczny gość – miś koala. Niezauważony przez nikogo, rozpoczął sobie zwiedzanie ogólnie dostępnych pomieszczeń. Po pełnym obchodzie grzecznie opuścił szpitalną izbę tą samą drogą, którą przyszedł. No i jak tu nie lubić misia koala :]
A tak na Facebooku skomentował wydarzenie szpital:
You never know who’s going to stroll through the doors at the Hamilton Base Hospital. Our very own Blinky Bill pays a visit to the ED waiting room.