Posts Tagged ‘podróż’

Outback: wizyta w Alice Springs [dzień 1]

Tą podróż planowałam bardzo długo. Pewnie gdyby nie zbieg sprzyjających okoliczności to podejrzewam, że jeszcze przez kilka miesięcy nasze oczy nie ujrzałyby czerwonej jak cegła ziemi.

Ale może zacznę od początku:)

Dzięki naszym znajomym Monice i Grześkowi, którzy również opowiadają o tym jak to się im żyje w Australii na swoim blogu Smoki i Kangury, udało się nam dotrzeć do Dominika, który pracuje w Polsce w biurze podróży „Supertramp” i organizuje wycieczki do Australii. Akurat poszukiwał kogoś, kto przewiezie samochód z Alice Springs do Melbourne. Także dzięki tzw. zasadzie: „przysługa za przysługę” mieliśmy już nasz wehikuł, który miał nas zabrać w samo serce Australii:)

Kiedy planowałam tą wycieczkę na papierze, zupełnie nie zdawałam sobie sprawy z realnych kilometrów, które mamy do przejechania. Wszystko wydawało się dość blisko i „do zrobienia”, teraz po przejechaniu 3800 kilometrów wiem już jak jeździ się po Australii i jak trzeba planować kolejne wyprawy.

Do Sydney przez Warszawę i Dubaj

Kraków – Warszawa

Żegnaj kochany Krakowie. Po 10-ciu latach mieszkania w królewskim mieście, naprawdę nie mogłam uwierzyć, że je zostawiam, choćby na rok. Nawet kiedy czekałam na dworcu głównym w Krakowie na Pendolino do Warszawy, nie docierało do mnie, że za 24 h będę w zupełnie innym świecie na drugiej półkuli.

W biegu opuściłam Kraków, myśląc, że za kilka dni tam wrócę, to było dziwne uczucie, które towarzyszyło mi przez całą moją podróż.

Stacja Warszawa

Wspaniały wieczór wśród wspaniałych ludzi. Kolacja z „Owieczkami” oraz rozmowy z Mi-Niuszką i Grzesiem spowodowały, że dalej czułam się jakbym jechała na tydzień może dwa:)
Kiedy na lotnisku żegnał nas Owca, wtedy chyba poczułam po raz pierwszy, że chyba jednak lecę gdzieś daleko. Pojawił się stres, ekscytacja i … może nawet strach przed lotem.
Pożegnaliśmy zimową Warszawę i Polskę.

Warszawa – Dubaj 3 marca 2015 13:40 – 22:15

Kontrola lotnicza przebiegła gładko, mogliśmy lecieć. Jeszcze kilka zdjęć samolotu, który jest tak ogromny, że aż trudno było w to uwierzyć. Miejsca przy oknie:) „To dzieje się naprawdę” – pomyślałam. Oczywiście popłakałam się przy starcie, musiałam dać upust moim emocjom:) Do Dubaju leciało się wspaniale, ponieważ nie odczuwaliśmy żadnych turbulencji, ja siedziałam przy oknie i mogłam podziwiać widoki oraz co najważniejsze zarówno start jak i lądowanie było bardzo delikatne.